Wielu sprzedawców uparcie wierzy w to, że oferując niższą cenę, zdobędą portfele klientów. Odbiorcy ich produktów są redukowani do kalkulatorów, liczących ciągle wyłącznie pieniądze. Czy tak jest w rzeczywistości? Czy dla klienta liczy się tylko cena, czy może jest jeszcze coś więcej, czym sprzedawca może przyciągnąć do siebie klientów? Jak ma sobie radzić hobbystyczny sklep z modelami do sklejania?
Sprzedaż polega na wymianie. Każda ze stron biorących udział w transakcji wymienia posiadane dobra lub wykonywane usługi, na dobra i usługi oferowane przez druga stronę. Daje coś co ma dla mnie mniejszą wartość na coś co ma dla mnie wartość większą. Dla piekarza chleb, który ma w nadmiarze, jest mniej wart, niż buty których nie ma. Dla szewca zaś wymiana posiadanych butów na chleb dla głodnej rodziny jest dobrym interesem. Jest oczywiste, że taka wymiana, jest dla jej uczestników utrudniona, z powodu trudnej do ocenienia wartości czy kłopotliwego dzielenia przedmiotów. Trudno sprzedać pół żywej kaczki, pół chleba już łatwiej. Rozwiązaniem tego problemu są pieniądze.
Pieniądze w założeniu są dobrem, które zachowuje i przechowuje wartość, dzięki czemu możemy łatwiej wymieniać się towarami. Z tą wartością pieniądza w dzisiejszych czasach to nie jest do końca prawda. Opiera się ona na wierze, że dana społeczność będzie je akceptować jako środek płatniczy.
Wyjątkiem jest złoto i srebro, pierwotna waluta, która pomimo zawirowań i spekulacji na rynku zachowuje swoją wartość i najpełniej spełnia wymagania stawiane wobec pieniądza. Metale, szczególnie w formie monet bulionowych, są więc pieniądzem w pełnym rozumieniu tego słowa. Wartość złota i srebra ujawnia się w trakcie kryzysu lub wojny, wtedy środki płatnicze są przez ludzi błyskawicznie wymieniane na złoto. Dzieje się tak ze względu na generowaną przez rządy inflację i utratę wartości oficjalnego środka płatniczego. W ostatecznym rachunku pieniądze są po prostu towarem, na który zawsze jest popyt i który jest bardzo wygodny do używania, dlatego łatwo jest go wymieniać na inne towary.
© tiero – Fotolia.com
Przejdźmy teraz do tytułowej ceny. Mianem ceny równowagi określa się cenę za którą można sprzedać całą produkcję, cały magazyn towarów. Jest to cena na której zapłacenie stać tylu kupujących, ile mamy sztuk produktu. Zależy ona od wielu czynników i jest trudna do wyznaczenia w danym momencie, sytuacja na rynku zmienia się przecież dynamicznie. Zmieniają się potrzeby i możliwości kupujących oraz dostępność towaru. Jak sobie z tym radzą handlowcy?
Na żywym rynku sprzedawcy bardzo często nie patrzą na wartość, która mają do zaoferowania, nie eksponują tego co stanowi o jakości produktu. Nie wiedzą czego chce klient. Starają się natomiast obniżać cenę, aby zanęcić klienta do impulsywnego zakupu, „bo jest okazja”. Zachowują się tak, jakby nie wierzyli w produkt i w zainteresowanie klienta. Strategia taka obarczona jest ryzykiem obniżenia marży do takiego poziomu, że działalność sprzedawcy przestaje się opłacać. Niby zarabiamy, ale wyżyć za to nie możemy. Sprzedawcy stosujący walkę cenową wzajemnie „wspierają się” w wyrzucaniu w błoto możliwego zysku. Trzeci z nich, który nastawia się na inne niż niska cena potrzeby klienta – z reguły wygrywa.
Zaniżanie ceny ma także negatywne skutki na relację kupujący-sprzedawca. Przestaje ona przypominać wymianę z korzyścią dla obydwóch stron. Klienci są demoralizowani niskimi cenami i przyzwyczajają się do dodatkowych, wygórowanych roszczeń. Łatwo przyzwyczajają się do obniżania ceny i uczą kierować się wyłącznie nią, a sprzedający ich przecież do tego intensywnie trenują. Sprzedawca zaś patrzy na klientów ze zniecierpliwieniem i frustracją, że nie kupują, a nawet jak kupują, to i tak jego biznes się nie kręci tak jak potrzeba. Wartościowi klienci, których stać na duże zakupy, podchodzą nieufnie do takich ofert, wietrząc złą jakość lub niski standard obsługi klienta.
Prawdziwy klient to żywa osoba, mająca swoje unikalne potrzeby i oczekiwania. Oczywiście Twój klient lubi niską cenę, ale przede wszystkim chce zaspokojenia swoich potrzeb, dajmy na to wykonania świetnego modelu. Takim prostym przykładem nie widocznych od razu potrzeb klienta jest sytuacja matki odprowadzającej dziecko do przedszkola, lub odbierająca je po zajęciach. Rano, spiesząc się do pracy, lub wracając do domu wybierze ten sklep spożywczy, który ma po drodze, a nie ten w którym ma najniższą cenę, ale musiałaby nadrobić drogi. Jej najmocniejszą potrzebą w tym momencie jest nadrobienie brakującego czasu.
Innym przykładem jest osoba, która musi kupić np. komputer lub aparat fotograficzny. Często nie potrafi ona ocenić jakie są jej potrzeby i oczekiwania względem tego urządzenia. Sprzedawca, który pomoże jej dokonać wyboru, odkryć najważniejsze potrzeby związane z takim „nietypowym” produktem, ma szansę na sprzedaż i często na powrót klienta po kolejny zakup. Potrzebą klienta jest tu wybór odpowiedniego produktu do jego potrzeb przy braku wiedzy na ten temat.
Orientacja na klienta, na rozpoznawanie i zaspakajanie jego potrzeb, pozwoli Ci na wysoko-marżowanie, tzn. na godziwy zarobek na pojedynczej sprzedaży. Sam klient będzie zadowolony, bo zaspokojone zostały jego ważne dodatkowe potrzeby. Okazałeś się człowiekiem rozumiejącym jego punkt widzenia. Nawiązuje się więź wdzięczności między klientem a Tobą, sprzedawcą. Jest to szczególnie ważne branży hobbystycznej, gdzie chodzi o wspólna pasję. To właśnie sklep modelarski jest miejscem, gdzie więź, partnerstwo i zadowolenie mają ogromną moc w sprzedawaniu modeli do sklejania.
Cenę można obniżyć dla zawiązania lub podtrzymania więzi. To znaczy, zniżka lub kupon rabatowy tylko za konkretna akcję, np.: wypełnienie ankiety lub zapisanie na newsletter. Dla stałych klientów zawsze lepsze warunki, ale też nie należy przesadzać, aby nie sprowadzać relacji wyłącznie do pieniędzy i promocji. Grozi to jej spłyceniem i utratą klienta.
Przykładem fatalnej polityki cenowej jest jedno ze znanych polskich wydawnictw modelarskich, które, jak podają właściciele sklepów modelarskich, po miesiącu od wprowadzenia nowego tytułu potrafiło w swoim sklepie internetowym oferować go cenie hurtowej. „Ukarało” ono w ten sposób te sklepy i księgarnie, które kupiły książki w momencie ich wypuszczenia i zapłaciły gotówką. Zostały one z towarem już znacznie trudniej się sprzedającym. A wydawnictwo mogło przecież np. ogłosić promocję związaną z dodaniem jakiegoś gratisu, np. fragmentu innej nowej pozycji w pdf. Dawałoby to dodatkową, nęcąca wartość, przy zachowaniu ceny detalicznej na poprzednim poziomie.
Masz do wyboru dwie podstawowe i sprzeczne ze sobą strategie, oraz pewną ilość wariantów pośrednich.
Jak widzisz, cena to nie wszystko. W transakcji, której istota jest wymiana wartości między sprzedawca a kupującym, można stosunkowo tanio dodać wartość, za którą klient jest gotów zapłacić więcej. Taką wartością może być zaspokojenie dodatkowych potrzeb klienta. Może być to wygoda, ale także i wiedza. Szczególnie w naszym hobby modelarskim, gdzie zawsze będzie coś, czego klient nie wie a chciałby się dowiedzieć.
Mam nadzieję, że ten wpis pomógł ci w dopracowaniu Twojej strategii cenowej. Jeżeli chcesz abym coś dokładniej wyjaśnił lub masz uwagi do zawartych tu treści – napisz komentarz poniżej.
Serdecznie zapraszam do komentowania. Ciekawe uzupełnienia treści wpisów i dyskusje z innymi komentatorami są zawsze wielką wartością bloga.
Pamiętaj jednak o zamieszczaniu takich komentarzy, jakie sam byś chciał mieć na swoim blogu. Jasnych, na temat, mających konkretną treść.
Możesz zamieścić jeden link w treści komentarza. Osoby regularnie zamieszczające wartościowe komentarze dostają przywilej zamieszczania linków dofollow. Komentarze są moderowane w trosce o jakość bloga. Śmieci są bezwzględnie kasowane.
Cześć Wojtku,
Świetny wpis. Ciekawie rozpatrujący temat „Ceny” w biznesie. Ja od siebie chciałbym dodać, iż będąc sprzedawcą szczególnie internetowym – trzeba do kwestii ceny podejść… sprytnie. Tak,żeby coś zarobić,a jednocześnie jakoś przyciągnąć klienta.
Nie wszyscy rozumieją, iż dzisiaj trzeba stworzyć jakąś wartość dodaną do swojej sprzedaży. Choćby perfekcyjna obsługę klienta. To co wspomniałeś – klientowi trzeba doradzić. Wiele osób nie wie za wiele o produkcie który zamierzają kupić. I niestety sporo sprzedawców nie informuje, nie doradza, a tym samym nie zachęca do zakupu swoich produktów. Wiem, to bo jak zaczęliśmy sprzedawać tablety, to obsługa klienta odgrywa tu decydującą rolę. Żeby przebić się spośród gąszcza dziesiątek sklepów z elektroniką.
Nareszcie ktoś napisał coś sensownego w temacie. Ogólnie stosowanie strategii cenowej jest dość przestarzałym sposobem walki o klienta. Z drugiej strony najprostrzym więc też stosowanym masowo. Sprzedaż bez lub poniżej marży to niestety dziś standard – wszyscy mówią – wyrabiamy markę, tylko że po roko żadnej z tych marek już nie ma na rynku.
Obsługa klienta, prezentacja towaru itp – to podstawy przetrwania na rynku – samą ceną nie da się „zwojować” zbyt wiele.
Wszystko super pięknie, obsługa klienta, doradztwo, dzielenie się wiedzą – a potem klient, otrzymawszy już to wszystko bierze Google’a i szuka niższej ceny u kogoś, kto w te aspekty nie inwestuje, bo ma inną strategię, cenową.
Klienci nie mają nieograniczonego czasu na zajmowanie się danym tematem i szukanie lepszych ofert, coś tam sprawdzą, ale przekonanie do produktu ma dużą szansę zatrzymać ich na Twojej stronie. A nawet jeżeli po Twoim szkoleniu przejdą do konkurencji, to po wiedzę znowu raczej przyjdą do Ciebie. statystycznie zawsze będziesz mieć przewagę i więcej punktów do zaczepienia klienta.
Twój komentarz, zwrócił moją uwagę na coś, o czym nie wspomniałem, chodzi o najważniejsze narzędzie marketingowe – wielokrotny responder. Odwiedzający zapisują się na newsletter na twojej stronie w zamian za darmowy raport, kurs lub nawet rabat. Następnie edukujesz klientów przez cykl emaili i co jakiś czas prezentujesz ofertę. Taka akcja ma znacznie większa skutecznośc niż np. wyszukiwarki cenowe.
Zakup w sklepie – średnio co 0,5% odwiedzin
Zakup po otrzymaniu emaila od zaufanej osoby – poznanej poprzez kurs, raport itp. powyżej 10%
Fajnie opisuje taki mechanizm: „wysoka cena uzasadniona przez wiedzę” Adrian Kołodziej na przykładzie budowy domu (trzeci akapit komentarza)